Szkoda, że program ochrony wielorybów zaczyna się dopiero za 5 miesięcy.
<<Oczami Patience>>
To dziwne, jest 7.00 a ja nie czuję naleśniczków. Pomyślmy. Mama miała przyjechać dzisiaj. To jest pewne. Przecież się nie pomyliłam. Cóż, może zabrakło jej mleka, jajek albo czegoś podobnego i musiała iść na zakupy. Tam zauważyli ją fani itd. Lepiej pójdę się ogarnąć. Nie chcę szopki o tym jaka ja jestem niezorganizowana kiedy wróci. Tylko co ja mam ubrać? Nie dość tego, że nie mam co na siebie włożyć to szafa mi się nie domyka. Skandal jakiś !
<15 minut później>
Zdecydowałam się na to {http://stylistki.pl/to-school-35958/}. Delikatnie podkreśliłam oczy kreską i pomalowałam je cieniem. Dobra, złażę na dół i tak już nic ze sobą nie zrobię . Za chwilę przyjdzie po mnie Midel. A ja jeszcze nie jadłam. Po raz setny potykam się na tym schodku, muszę zrobić protest aby zamontowali w domu windę, przecież kiedyś się zabiję. Zaraz. Ja mam zwidy? Przecież nic nie brałam. Czy mój ojciec na serio siedzi w kuchni. To mi jakoś śmierdzi. I nie nawiązuję do smrodu wykipiałego mleka.
-Tato, powiedź proszę, gdzie jest mama?
-Coo? Nie wiem – Tylko tyle i takie zwykłe wzruszenie ramionami?!
-Wkręcasz mnie, czy naprawdę Rocky „De” Dylan zaczęła cię unikać, albo co gorsza ty jej?
-Patien, proszę zacznij jeść.
-To mleko? Chyba cię poje..pogrzało.!
-Pat, nie pozwalaj sobie.
-To już się raczej nie powtórzy, na pewno nie w twoim towarzystwie. Nieobecność mamy i twoja niewiedza o tym gdzie jest bardzo mnie zdenerwowała.
-Mam nadzieję, nie tak cię wychowałem.
-W ogóle mnie nie wychowałeś…, ale to nic. Jakim sposobem masz dzisiaj wolne?
-Cóż, yyy. No ten.. jaa. Chciałem posiedzieć trochę z twoją matką… yy.
-Dobrze, tylko dlaczego tak się jąkasz.
-Ten, tego, noo. Muszę do toalety, słyszysz? Ktoś dzwoni, otwórz drzwi!
-To pewnie Mid. Nawet śniadania nie zjadłam. Przez tą iście interesującą rozmowę..!
-Zjedz coś po drodze. Papa! Baw się dobrze!
-Tak, idę, chyba nie pomyślałeś, że spędzę cały dzień w towarzystwie osoby przy której nie można rozwinąć skrzydeł. Cześć!
- PA Pat !
Haha ten tata jak zwykle zakręcony, ale cóż przyzwyczajenie czyni cuda. Szybko założyłam bluzę i wyszłam do Midela. Przywitał mnie ciepłym, delikatnym pocałunkiem. Ubrany jest w to: http://img822.imageshack.us/img822
<< Oczami Midela>>
Mhm moja śliczna dziewczyna właśnie oddała mi zajebisty pocałunek.
- Jak się czujesz? – zapytałam. Ona się uśmiechnęła i powiedziała :
- Dobrze, chociaż dziwnie. Dzisiaj miała przylecieć De a jej nie ma, a stary tylko wzruszył ramionami.
- No co ty, nie przejmuj się, wielka gwiazda ma prawo się spóźniać. Na ma wielkii głos więc ma i karierę kotku. Zrozum. Ty też byś tak mgła, i dobrze o tym wiesz.
- Nie zaczynaj znowu o sławie czy ty nie przyjmiesz do swojej wiadomości, że ja tego nie chce. To moje życie i ja nim rządzę, OK.?
Hej, no co ona i tu awanturę robi. Zdenerwowałem się więc bez namysłu jej odkrzyknąłem:
- Twoje życie, myślałem, że jestem dla ciebie ważny a ty mi tu taką szopkę odstawiasz. Wiesz idź ochłoń, bo już nie panujesz nad sobą. Cześć.
Szybkim krokiem ruszyłem przed siebie do szkoły zostawiając Pat na chodniku. A co, sama idiotka zaczęła.
<<Oczami Patience>>
Stoję na środku osiedla, sama, a Midel biegnie do szkoły. Nawet nie wiem dlaczego się pokłóciliśmy, to stało się tak szybko. A i nawiasem mówiąc to nie pierwszy raz, już zdarzały się podobne sytuacje. Mimo tych wszystkich wpadek i tak go kocham i nie wyobrażam sobie, że ze mną zerwie.
O dzwonek, trzeba iść. Rzuciłam się biegiem w kierunku szkoły i w ostatniej chwili zdążyłam na biologię. Dzisiaj mamy sprawdzian, ale ma ściągi więc jest ok. Pani. Winta rozdała testy i siadła za biurkiem. Byłam w swoim żywiole ściągałam na maksa nigdy mnie jeszcze nie przyłapała więc nie zwracam na nią uwagi. Nagle słyszę głos nad moim uchem :
- Panno Patience- nauczycielka jak tygrysica jednej chwili znalazła się przy mojej ławce.
Podskoczyłam i gotowiec wypadł m z ręki. Szybkim ruchem zakryłam go butem i niewinnie odpowiedziałam profesorce :
- Słucham.
- Widzę, że już skończyłaś, ale nie jestem pewna czy pracowałaś sama. – powiedziała Winta tajemniczym głosem.
- Oczywiście, że nie sama. Pracowała że mną moja przyjaciółka szara komórka Celi. Przykro mi, że nie może jej pani poznać, poszła na lunch. – wyciągnęłam pierwszą lepszą ripostę z mojej głowy.
Nauczycielka uśmiechnęła się blado :
- Dobrze weź swoje rzezy i idź do dyrektora. Wszystkiego dowiesz się na miejscu. A i twoje głupie żarty zostaw dla siebie moja panno.
Wzięłam plecak i udałam się ku drzwi. Spojrzałam jeszcze na biologicę i cicho powiedziałam:
- Szkoda, że program ochrony wielorybów zaczyna się dopiero za 5 miesięcy.
No dobra. To jest co najmniej dziwne. Do tej pory jakoś nie miałam specjalnie problemów. Nie licząc kilku spóźnień, nieodrobionych prac i kilku ściąg. W ostatnim czasie nawet nie urywałam się z lekcji. Midel nigdzie mnie nie targał, a Quee też pracowała nad poprawą. Może mój chłopak znowu coś zrobił, a ja będę brana za świadka jego „niewinności”. Koniec. Dojdę do gabinetu i wszystko się wyjaśni. Mam nadzieję, że wszystko się wyjaśni.
(5 minut później)
Zaraz, ale czy to nie samochód taty? Nie rozumiem po co tak się spieszyłam skoro i tak muszę czekać. Przez to okno mam idealny widok na wyjście ze szkoły, i widok gęby Melindy, obok mojego Mida. Nie jest przyjemny. Od roku stara się odbić mi Midela. Do tej pory jeszcze wszystko było w porządku. Teraz zaczynam w to szczerze wątpić. Mid często rozmawia z tą jędzą. Nie jestem zazdrosna. No może troszeczkę. Ale z doświadczenia wiem, że Melinda zniszczyła już nie jeden związek.
-Panno Dylan. Słyszy mnie pani? - usłyszałam nad sobą głos dyrektora.
-Przepraszam Pana. Zamyśliłam się.
-Nic się nie stało. Wejdź – uśmiechnął się i wskazał mi drzwi.
Pan Rorry wszedł pierwszy. Nie ma złej miny, czyli jednak nic nie zrobiłam. Jejj, punkt dla mnie. Zaraz. Czy tam siedzi mój ojciec? To przestaje mi się podobać…
- No więc Patie, lepiej usiądź. To co zaraz usłyszysz może Cię nieźle zszokować.
-Yyy, co może mnie zdziwić.. alee, wy nie jesteście razem? W sensie nie jesteście gejami?
-Patience!
-No, ok. sorry. Ale nie jesteście, to był by dla mnie cios. – westchnęłam sztucznie, tak jak to robią na filmach w scenach śmierci.
-Nie! Ale naprawdę lepiej usiądź i wysłuchaj nas.
-Dobrze, zaczynaj tato.
-Yy, no, wi-ee-ec. Twoja mama zginęła w katastrofie lotniczej – powiedział na jednym tchu ojciec.
- Coooo ???
- Przykro mi Pat, moje słoneczko – ojciec chciał mnie przytulić, ale ja go odepchnęłam i krzyknęłam :
- Wy kłamiecie, to nie prawda, walcie się !
Po policzkach zaczęły płynąć mi łzy, wybiegłam z gabinetu trzaskając drzwiami. Zaczęłam biec przed siebie, nie wiem gdzie. Po prostu chciałam stąd uciec, uciec jak najdalej.