piątek, 24 sierpnia 2012

Rozdział 27

No troszeczkę, ale balony wodne mogą wypalić.

<<oczami Patience>>
Obudziły mnie promienie słońa, wpadające przez okno. Przeciągnęłam się i zobaczyłam uśmiech Tomlinsona. Był taki uroczy, że wyleciała ze mnie cała złość. Wtuliłam się w niego mocniej.
- Dobrze się spało?- zapytał mnie chłopak.
- Jak zawsze z tobą- odpowiedziałam mu z uśmiechem.
- Kocham cię.
- Ja też cię kocham, chodź, zrobimy śniadanie.
Wstałam, jeszcze raz się przeciągnęłam, Szybko ogarnęłam się w swoim pokoju. Zeszłam na dół i zaczęłam robić jajka sadzone. Louis rozkładał talerze na stole. Podszedł do mnie, objął i szepnął:
- Brakowało mi twojego uśmiechu.
Potem wrócił do stolika i rozkładał szklanki i sztućce. Ja usmażyłam
jeszcze bekon i zaniosłam go na stół. Pokroiłam chleb, pomidory, ogórki i inne duperele. Położyłam jeszcze przyprawy i otworzyłam okno. Lou zrobił sok i dostawił na stolik.
- Budzimy?- zapytał
- No jasne- odpowiedziałam z chytrym uśmieszkiem.
- Mhm, włączenie alarmu przeciwpożarowego jest za głupie, co nie?
- No troszeczkę, ale balony wodne mogą wypalić.
- Dobra - Louis zaśmiał się chytrze - idę ich poszukać.
Po chwili chłopak wrócił z kolorowymi balonikami w ręce. Napełniliśmy je zimną wodą.
- Ok, czyli zaczynamy od końca korytarza, wypełniamy misję, a potem szybko wracamy do miejsca zbiórki- Louis wziął sobie budzenie do serca.
- Tak jest, panie kapitanie.
Podzieliliśmy się balonami i rozpoczęliśmy zadanie. Wszyscy krzyczeli i próbowali nas gonić, ale udało nam się wrócić do kuchni.
- No już, nie fochajcie się, bo zrobiliśmy śniadanie.
- Macie zryte banie - powiedział Zayn.
- Miło nam - Louis obiął mnie w tali i pocałował w policzek.
Wszyscy usiedliśmy przy stole.

<<oczami Nialla>>
Zjadłem śniadanie i poszedłem do pokoju. Myślałem nad dzisiejszym wywiadem. Mój telefon wydał krótki dźwięk. Z ciekawością spojrzałem na wyświetlacz i zobaczyłem wiadomość. Całkowicie mnie zamurowało. Z ciekawością otwarłem smsa, a po przeczytaniu go, prawie zsikałem się ze szczęścia. Bowiem Katien napisała, że z jej ciocią już dobrze i wraca do Londynu. To była najlepsza rzecz jaka spotkała mnie w ciągu ostatnich dni.

<<oczami Patience>>
- Kiedy ten wywiad macie?- zapytałam
- Za godzinę musimy się zbierać- odpowiedział mi Liam
Oglądaliśmy nudny teleturniej, w którym uczestniczy wyglądali na ujaranych. Można to była nazwać komedią, nie teleturniejem. Harry z Qu, siedzieli w pokoju Stylesa, co jakiś czas słychać było ich śmiechy. Ta dwójka mogła zaliczać się do jednych,  z najpiękniejszych par.

<<oczami Nialla>>
Gadałem przez telefon z Katie, jakieś pół godziny. Ustaliliśmy, że na razie nikomu nie będziemy o tym mówić. To ma być niespodzianka.
- Horan, zbieraj się, bo już jedziemy - usłyszałem krzyk Liama.
- Już idę - powiedziałem i i zszedłem na dół.
- No to powodzenia chłopaki - Que pocałowała Harrego.
- Do zobaczenia - pożegnaliśmy się i wyszliśmy do samochodu.

<<Oczami Quennie>>
- No w końcu się ich pozbyłyśmy - zaśmiałam się
- Ooo tak, szkoda, że tylko na 3 godziny - Pat też się uśmiechnęła - Chciałam ci podziękować za tego sms wczoraj. Napędził mi stracha, ale pogodziliśmy się z Louisem. Dziękuję.
-Nie ma za co, kochana. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.
Przytuliłyśmy się.
-Co będziemy robić? - zapytałam
- Mam ochotę na coś słotkiego - moja przyjaciółka rozmarzyła się.
- Może coś upieczemy, ostatnio chyba widziałam jakiś przepis na murzynka, może być?
- Jasne, że tak.
Bez problemu znalazłam dobry przepis, a na szczęście znalazły się też wszystkie składniki. Postępowałyśmy według instrukcji i wyszła nam całkiem apetycznie wyglądającą masa. Wlałyśmy ją w formę i wstawiłyśmy do piekarnika.
- Mhm, pięknie pachnie - powiedziałam
- O tak i mam nadzieję, że tak też będzie smakować.

<<Oczami Patience>>
- Wątpisz w nasze umiejętności? - zapytała z uśmiechem Quennie.
- Nieeee. No coś ty.
Zaczęłyśmy się śmiać. Nagle usłyszałam dźwięk wiadomości na moim telefonie. Wstałam z krzesła, aby go dosięgnać z kredensu. Na wyświetlaczu było zdjęcie Darena.
Otworzyłam wiadomość, ale była  pusta.
- Pewnie się pomylił - pomyślałam
- Kto tam Ci przysyła słodkie sms'eski - Quennie zachichotała.
- A to pomyłka. Opowiadaj jak tam u ciebie z Harrym, bo ja widzę, że świetnie.
Rozmawiałyśmy jakbyśmy nie widziały się przez lata. Przerwałyśmy tylko żeby wyjąć ciasto z piekarnika. Niedługo potem wróciły nasze gwiazdy.
- Co tak ładnie pachnie? - zawołał od progu Nialler.
- Niespodzianka - krzyknęłyśmy razem - upiekłyśmy murzynka.
- Czy ja wam już mówiłem, że Was kocham - Horan posłał nam wielki uśmiech.
- Nie, nie mówiłeś. - zaśmiała się Que
- No to teraz mówię - powiedział chłopak już z kawałkiem ciasta w dłoni.
- Zostawcie dla mnie trochę, bo wychodzę z Danielle.
- Ok, i jak będziesz wracał to wypożyczyć jakiś film, to obejrzymy wspólnie wieczorem - odezwałam się.
- Spoko, to ja lecę, pa.
Pomachałam Liamowi na pożegnianie, po czym wróciłam do kuchni. Tak jak myślałam ubyło już połowę ciasta. Kochane łakomczuchy. Odkroiłam kawałek dla Payna i włożyłam do plastikowego pojemnika. Schowałam opakowanie w szafce, z nadzieją, że tu nie znajdą.
- Mhmh, jest ładna pogoda, więc... mhmh... my idziemy z Quennie na spacer. Mhmh... wrócimy wieczorem na film - powiedział Harry, co chwilę wkładając sobię nowy kawałek ciasta do ust.
- Ja idę do pokoju pogadać z kumplem. Bo już się z nim umówiłem na skypie - oznajmił Zayn i skierował się w stronę schodów - a i ten murzynek jest pyszny. Dzięki.
- To my dziękujemy - uśmiechnęłam się.
- Ja też z kimś chcę pogadać - Niall również wstał od słołu - ale ciasto biorę na górę.
- Nie ma mowy, zjadłeś już z 6 kawałków - zaśmiał się Louis.
- 6 kawałków to dla mnie przekąska - Horan zrobił obrażoną mine i zniknął na schodach.
- A my co będziemy robić? - Tomlinson obią mnie od tyłu. - Ja mam zamiar poczytać książkę, nie wiem jak ty - uśmiechnęłam się i cmoknęłam zaskoczonego szatyna.
<<Oczami Harrego>>
-To gdzie idziemy? - zapytała Quennie zakładając buty.
- Sam nie wiem, ty wybierz jakieś miejsce, ja się dostosuję.
- Chodźmy nad jakąś rzekę czy jezioro.
- Znam takie jedno miejsce.
Chwyciliśmy się za ręce i poszliśmy przed siebie.
Na szczęście nad jeziorem nie było wielu ludzi, usiedliśmy na trawie i zachwycaliśmy się swoją obecnością.

<<oczami Patience>>
- Jaki film wybrałeś Liam?- zapytałam chłopaka, która jadł już swoją porcję placka
- Mamma mia- powiedział z pełnymi ustami- położyłem na stoliku.
Reszta zaczęła szykować jedzenie i picie, a ja poszłam włączyć film. Szykuje się niezła komedia. Chłopaki przy musicalach szaleją i zaczynają śpiewać, że czasem nie da się tego wytrzymać.

<<oczami Louisa>>
Siedziałem sobie spokojnie, kiedy nagle Harry zaczął rzucać we mnie popcornem Nie mogłem pozostać dłużny i po chwili zacząłem robić to samo w jego stronę.
Pech chciał, że zamiast w niego trafiłem w Zayna. Zayn zaczął rzucać we mnie i Harrego swoimi żelkami, a Niall próbował łapać je w powietrzu. Liam, w ogóle nie zajęty oglądaniem pisał sms, jak mniemam do Danielle i zdziwił się, kiedy w jego stronę poleciały orzeszki w karmelu. Jego mina była mistrzowska. Orzeszkami w karmelu rzucały Pat i Qu, jak zwykle Horan je łapał. Po tej krótkiej zabawie, salon wyglądał jak miejsce 'jedzeniowej' wojny, która zresztą się odbyła. Ale czy ktoś powiedział, że ta bitwa nie była wspaniała?

<<oczami Patience>>
Zamiast skupić się na filmie, wszyscy rzucaliśmy jedzeniem, które Niall zbierał. Zabawa była epicka. Nagle usłyszałam piosenkę, którą mam ustawioną na dzwonek. Zobaczyłam zdjęcie taty, odebrałam, ale w tej dziczy jest nic nie słychać. Poszłam do kuchni.
- Cześć tato, jak tam? – zapytałam.
- Yyyyy… Co? A Cześ Pat. Bo wiesz ja się yyyy… czegoś dowiedziałem – tata jest nieobecny, ciągle się jąka, czuję, że nie ma dobrych wiadomości.
- Spokojnie, o co chodzi?
- Bo wiesz Pat, to jest szokujące i… nie wiem … jak to powiedzieć.
- Powiedz jak najprościej.
- Kurde Patience. Grób twojej matki jest pusty. Ona… chyba żyje.
- Coooooooooo? – powiedziałam, ale nie czekałam na to co odpowie tata, przebiegłam [rzez salon, w którym reszta bardzo dobrze się bawiła, szybko złapałam w rękę bejspolówkę Zayna i moje buty i uciekłam z domu trzaskając drzwiami. W oczach ciężkie łzy, a w głowie tysiące niepoukładanych, dziwnych i obcych myśli.
---------------------------
Hej, hej, hej :) i jak się podoba? przepraszamy za takie żółwie tępo w dodawaniu : 3 liczymy, że pod tym rozdziałem pojawi się 15 komentarzy ^^
+ ask. fm na którym możecie pytać o wszystko =*klik*  i *klik*  .
++ nasze twittery: @Jellula@AnaDziula 
+++ Nasz drugi blog, jak na razie tylko z prologiem: **klik**
++++Oto lista osób, które informujemy, jeśli chcesz do niej dołączyć, to napisz swoją nazwę w komentarzu :)
@One_Kamila
@ToTheCaroline
@Agathaaax3
@marcelinadrobot
@I_LoveZayn_1D
@daariia21
@amazaynxoxo
@97_CrazyGirl
@Dariiaofficial 

niedziela, 12 sierpnia 2012

Rozdział 26

 'Właściwej chwili nie trzeba wyczekiwać, trzeba ją samemu stworzyć.'

<<oczami Patience>>
- Co się stało ? Ktoś ranny?!
Wpadłam do domu i krzyknęłam. Nikt się nie odezwał, a to tutaj dosyć nietypowe.
- Halo! Jest tu ktoś? Czy macie zamiar wyskoczyć z kamerą i krzyknąć mamy cię?- wykrzyczałam ze złością.
- Patien, uspokój się. Nic się nie stało, nikt nie wybiegnie z kamerą. Przepraszam. – z nikąd odezwał się Louis.
- Za co? Za to, że zepsułeś mi kolejny wieczór? Dziękuję bardzo - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Pat…- chłopak zaczął się do mnie zbliżać
- Daj mi spokój. To nie ja popełniłam tak ogromny błąd. To ty, a nawet jeśli każdemu się zdarza, ty wkopałeś się jeszcze bardziej. – wykrzykiwałam mu to w twarz płacząc- nie przyjmuję twoich pojebanych i nic nie znaczących przeprosin. Znaczą dla mnie tyle, ile ty w tym momencie. Sam dopowiedz sobie resztę.
Wybiegłam płacząc, zostawiłam tam chłopaka, którego jeszcze kilka dni temu gotowa byłam nazwać jedynym.

<<oczami Louisa>>
Powoli zsunąłem się po ścianie, zdając sobie sprawę, jakim dupkiem jestem w oczach Patience. W oczach, tej którą kocham nad życie. Dlaczego, dlaczego musiałem być taki głupi. Co ja odpierdalam. Nigdy nie czułem czegoś takiego, to ją kocham, kochałem i będę kochać. Nic i nikt tego nie zmieni. Nigdy nie przestanę.

<<oczami Patience>>
Ciekawe, czy życie zawsze musi być takie trudne. Jeden czyn, może posądzić o wszystkim. Nie przestałam kochać Louisa. Nie wierzę, że kiedykolwiek mogłabym przestać go kochać. Niestety, zranił mnie. Złość nie mija, pogłębia się. Nie będę potrafiła nienawidzić go, ale będę umiała ignorować jego istnienie.

<<oczami Louisa>>
Powoli spróbuję to naprawić. Znowu odbudować to co było między nami. I co najważniejsze, wzmocnić to.
- Witajcie kochani. Właściwie jestem tutaj żeby coś wyjaśnić- odezwałem się do fanów, którzy już zagościli na moim twitcamie- kocham Patience. Incydent, o którym wiecie, to był tylko efekt mojej głupoty. Byłem pijany, nie pamiętam prawie niczego z tamtego wieczoru. Nie wiem dlaczego Santa to zrobiła. Ja po prostu uważam się za kompletnego dupka. Nie powinienem był zrobić tego, co zrobiłem. Alkohol namieszał mi w głowie. Pat, jeśli to oglądasz, to wiedź, że cię kocham. KOCHAM CIĘ JABŁECZNIKU. Nigdy nie przestałem i nie zamierzam.
Nie wytrzymałem i zacząłem płakać. To było zbyt trudne.
- Jeśli ktoś jeszcze mnie nienawidzi, to mu się nie dziwię, jestem totalnych dupkiem.- po moim policzku spłynęło kilka łez- tyle miałem do powiedzenia. Nawet jeśli to nie miało żadnego sensu, dziękuję za uwagę. Do zobaczenia.
Wyłączyłem okienko z twitcamem, łudząc się, że Pat to zobaczyła. Myliłem się. I byłem tego w pełni świadomy. Gdyby Pat siedziała w sieci, słyszałbym muzykę. Zawsze słuchała muzyki kiedy się dołowała, nigdy na słuchawkach, zawsze głośno.

<<oczami Patience>>
Bijąc się z milionem myśli, słysząc kilka głosów za i przeciw, postanowiłam zejść na dół. Louis, po pół godzinnym dobijaniu się do drzwi zrezygnował i zostawił karteczkę z zaproszeniem na domową kolację. Cicho siadłam przy blacie i zaczęłam przyglądać się gotującemu Louisowi. Uwielbiałam, kiedy był tak na czymś skupiony. Wyglądał wtedy niesamowicie. Ja, ubrana w za szeroką bluzę i stare dresy, wyglądałam jak idiotka i chociaż on ubrany był podobnie, to mogłam się przy nim schować.

<<oczami Louisa>>
Usłyszałem ciche dreptanie i odwróciłem lekko głowę, żeby się upewnić. Tak, Patie przyszła. Nie zignorowała mnie, to chyba plus. Puściłem radio, jak się okazało leciała akurat lista romantycznych piosenek. Zbieg okoliczności, który chyba chce mi pomóc.
- Spaghetti, hah, jak w Zakochanym Kundlu- odezwała się cicho.
- Jeśli chcesz, możemy zamówić chińskie żarcie, albo pizze.
- Nie, jest okej, lubię kiedy jesteś romantyczny.
- To znaczy, że jak na razie jest na moją korzyść?
- Tak, i… dziękuję. Kiedy weszłam na Internet zobaczyłam, że twoje fanki huczą, zapytałam o co chodzi, pokazały mi ten twitcam i… uważam, że to urocze. I chciałam tylko powiedzieć, że nie potrafię cię nienawidzić. To dla mnie niemożliwe.
- Pat, ja naprawdę strasznie żałuję, przepraszam.
- Ja też żałuję, przepraszam za to co powiedziałam, kierowały mną emocje.
- Nie masz za co przepraszać, ja też bym to powiedział będąc tobą.
Patien rzuciła mi jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów, po czym spojrzała na stół.
- Nakryć?
- Nie, nie będziemy jedli tutaj- odpowiedziałem
Z powrotem siadła i ze zdziwioną miną na mnie spojrzała.
- To przecież, nie będzie zwykła kolacja, to by było zbyt banalne – powiedziałem z lekkim uśmiechem.
- Nie wiem. Mam się bać… ?
- Nie masz czego, zapewniam Cię.
Zaśmiała się, i spojrzała w okno.
- Kolacja gotowa- włożyłem danie na talerze- zapraszam za mną.
Otwarłem drzwi od tarasu, przepuściłem Pat i położyłem jedzenie na stoliku.

<<oczami Patience>>
Spaghetti Louisa jest niesamowite. Widać jak bardzo żałuje tego co zrobił. Byłam chyba za ostra. Nie powinnam aż tak źle, go potraktować. Sama zrobiłam po pijaku wiele głupstw. Gorszych od tego co zrobił Louis.
- Gotowa na kolejną część wieczoru?
- Oczywiście- uśmiechnęłam się, wstałam, a następnie złapałam Louisa pod ramię- Prowadź.

<<oczami Louisa>>
Mam nadzieję, że to co wymyśliłem spodoba się Pat. Nie chcę kolejnej gafy, na swoim koncie. Wiem, że to będzie spełnienie jej marzenia. Oto mi chodzi.
- Już niedaleko, teraz wystarczy, że zamkniesz czy. Zaufaj mi.
Spełniła moją prośbę, po czym prowadziłem dalej. Przeszliśmy przez furtkę w płocie, i znaleźliśmy się na dróżce prowadzącej do lasu.
- Uważaj, żeby się nie potknąć.
Nareszcie doszliśmy na miejsce.
- Możesz otworzyć oczy – powiedziałem i szeroko się uśmiechnąłem.

<<oczami Patience>>
Otwarłam oczy i to co zobaczyłam, ucieszyło mnie niesamowicie. Staliśmy na środku polany, przy strumyczku. Na drzewach porozwieszane były lampki, a przy strumyku ustawione świeczki. Na składanym stoliczku leżało małe radio i dwa lampiony.
- Louis- rzuciłam mu się w ramiona.
- Podoba ci się? Jeśli byś nie przyszła, to przyniósłbym cię tu śpiącą.
-Hah, dziękuję ci.
- Mogę poprosić do tańca?- zapytał mnie Tomlinson
- Jasne… skarbie – uśmiechnęła się nieśmiało.
Rzucił mi jedynie czarujący uśmiech.

<<oczami Louisa>>
Właściwej chwili nie trzeba wyczekiwać, trzeba ją samemu stworzyć.
Pocałowałem ją. Ona to odwzajemniła, a to chyba znaczy, że nie jest na mnie strasznie zła.
- Puścimy lampiony?- zapytała mnie z iskierkami w oczach
- Oczywiście- odpowiedziałem i podeszliśmy do stolika.
Zamówiłem te lampiony specjalnie na tą okazję. Ten z moim imieniem był w marchewki, a ten z imieniem Patience był w jabłka. Kiedy to zobaczyła, uśmiechnęła się i spojrzała na mnie.
-Ty i twoje pomysły- zaczęła się śmiać, a ja jej zawtórowałem.
Zaświeciliśmy lampiony, po czym puściliśmy je do góry, ja z imieniem Pat, a ona z moim. Scena jak z romansidła. Patien przyglądała się jak lecą, a poszedłem zgasić świeczki i wyłączyć lampki. Wyjąłem latarkę z kieszeni, wziąłem Pati za rękę i wróciliśmy do domu.
- Wypożyczyłem twój ulubiony film, idę zrobię popcorn, co chcesz do picia?
- Cokolwiek, ja w takim razie włączę film.
- Okeej.
Wziąłem dwie szklanki i colę. Włożyłem opakowanie z kukurydzą do mikrofalówki i przyglądałem się ludziom po drugiej stronie ulicy. Byli tak zaoferowani codziennymi obowiązkami, że prawie się nie zauważali, niczym roboty zaprogramowane do pracy. Zauważyłem panią Green, krągłą staruszkę, która zawsze się uśmiechała. Szła z zakupami i patrzyła na ludzi, którzy chodzą ze skupionymi twarzami. Moje przemyślenia, przerwał mi dźwięk mikrofalówki.
Otwarłem drzwi przez które mogłem przejść z kuchni do salonu i zobaczyłem Pat walczącą z kanapą. Położyłem wszystko na stoliku i pomogłem jej. Usiadła na kanapie i wzięła do rąk miskę, a ja zabrałem pilota i uruchomiłem film. To był jeden z ulubionych horrorów mojej dziewczyny.

<<oczami Quennie>>
- Hahaha, ja z wami więcej do kina nie idę – powiedziałam i udałam obrażoną.
- Hę? A my kochamy chodzić z tobą do kina – Zayn pokazał szereg białych ząbków.
- Malik, weź nie pierdol
- Pff.
Ty weź idź z takimi debilami do kina. Wiocha na pół miasta, a że są sławni to wiocha na cały świat. Z nimi chyba nie da się inaczej.
- Za tydzień jest noc horrorów, Harry, chyba pójdziesz z Qu, no nie?- powiedział Niall i zaczął zabawnie ruszać brwiami
- No pewnie, że pójdziemy, prawda? – zapytał chłopak
 - Mnie się pytasz?- zrobiłam głupkowatą minę
- Nie, krasnala za tobą – powiedział z ironią.
- To w takim razie śpij z tym krasnalem.
- Uuuuuu- zabuczał Zayn
- Wiesz, że żartowałem- odezwał się Hazza
- Ty też, wiesz że żartowałam- zaśmiałam się
Powoli doszliśmy do domu.
- A teraz cicho, oni już chyba śpią- powiedziałam do chłopaków
Weszliśmy do domu, ale jak to na chłopaków przystało ich cicho, to nie cicho. No nic.
- Głośniej się nie dało?- zapytałam szeptem.
- Ja też będę musiał być dzisiaj cicho?- zapytał mnie Harry
Zignorowałam to i weszłam do salonu. Gwałtownie się zatrzymałam i cofnęłam.
- Chodźcie tu, ale na serio cicho.
Miny chłopaków też były zaskoczone. Przytuleni Louis i Pat, to znak że nam się udało. Uśmiechnęłam się i przeszłam do kuchni. Wlałam do szklanki mleka, po czym poszłam po schodach na górę. Położyłam szklankę na szafce i powolnym krokiem udałam się pod prysznic.
-Ej, Que, mogę? – przy drzwiach łazienki pojawił się Styles.
- Harry, pojebało cię? Nie.
- Ale czemu?
- Mam odrobinę prywatności. Foch?
- Nie, bo cię kocham.
- Aww, słodki jesteś, ale i tak nie możesz wejść

<<oczami Nialla>>
Zazdroszczę Que i Harremu. Chociaż ‘kłócą’ się o takie bzdury, to kiedy tylko na nich spojrzysz, widzisz jak bardzo do siebie pasują. Tak bardzo chciałbym, żeby Katie była przy mnie. Żebym mógł się do niej przytulić, powiedzieć jak bardzo ją nadal kocham.

<<oczami Quennie>>
- Robimy twitcama- odezwał się Harry
- Ty się chyba naćpałeś, bo gadasz głupoty.
- Nie, jestem normalny, pokażemy jak niezwykła jesteś.
- Misiek, jesteś kochany, ale oni nienawiść do mnie mają zapisaną na twarzy.
- Jak na razie nie wiedzą, że jesteśmy razem, to dla nich tylko plotki.
- Hahahaha, dlatego chcą mnie zabić?
- Nie przejmuj się tym, to tylko takie gadanie.
- Ehe, niech ci będzie.
Hazza pocałował mnie w policzek i uśmiechnął się do mnie tym ‘Hazzowym’ uśmiechem.
Mój chłopak włączył stronę. Wzięłam głęboki oddech i byłam gotowa.
- No cześć kochani- odezwał się Hazza
- Hej- powitałam ich i nieśmiało pomachałam dłonią.
Harry odpowiadał na zadane pytania, pozdrawiał, mówił i składał życzenia, a ja czasami się odzywałam.
Wzięłam mojego iPhona i włączyłam muzykę. Zaczęliśmy wykonywać różne zabawne ruchy, czego pod żadnym pozorem nie można było nazwać tańcem. Chłopak objął mnie, po czym uśmiechnął się do fanek.
- Mam tylko nadzieję, że zrozumiecie. Chciałem tylko powiedzieć, że to pod żadnym pozorem nie likwiduje Larrego.
Directionerki przyjęły to dosyć spokojnie, ale nie wiedziałam czy to nie jest cisza przed burzą. Pobyliśmy tam jeszcze jakiś czas, potem pożegnaliśmy się.
- Mówiłem, że nie będzie źle – Styles się uśmiechnął.
- Taa, miałeś rację. Ale tylko tym razem.
Pocałował mnie, a ja mu oddałam. Na tym skończyliśmy, bo i mi i jemu chciało się spać.

_______
Hej, hej :)  Szybko skończył się wątek kłótni Louisa i Pat, ale możecie być pewni, że do końca b ędzie mnóstwo gorszych sytuacji, niż ta między nimi : 3 Dziękujemy, za te 15 komentarzy pod ostatnim rozdziałem.
+ Nasze twittery: @Jellula i @AnaDziula
++ Nasz drugi blog, niebawem pojawi się pierwszy rozdział: *klik*
+++ Ask. fm na którym możecie zadawać pytania: **klik**




 16280 wejść.