'Właściwej chwili nie trzeba wyczekiwać, trzeba ją samemu stworzyć.'
<<oczami Patience>>
- Co się stało ? Ktoś ranny?!
Wpadłam do domu i krzyknęłam. Nikt się nie odezwał, a to tutaj dosyć nietypowe.
- Halo! Jest tu ktoś? Czy macie zamiar wyskoczyć z kamerą i krzyknąć mamy cię?- wykrzyczałam ze złością.
- Patien, uspokój się. Nic się nie stało, nikt nie wybiegnie z kamerą. Przepraszam. – z nikąd odezwał się Louis.
- Za co? Za to, że zepsułeś mi kolejny wieczór? Dziękuję bardzo - powiedziałam ze łzami w oczach.
- Pat…- chłopak zaczął się do mnie zbliżać
- Daj mi spokój. To nie ja popełniłam tak ogromny błąd. To ty, a nawet
jeśli każdemu się zdarza, ty wkopałeś się jeszcze bardziej. –
wykrzykiwałam mu to w twarz płacząc- nie przyjmuję twoich pojebanych i
nic nie znaczących przeprosin. Znaczą dla mnie tyle, ile ty w tym
momencie. Sam dopowiedz sobie resztę.
Wybiegłam płacząc, zostawiłam tam chłopaka, którego jeszcze kilka dni temu gotowa byłam nazwać jedynym.
<<oczami Louisa>>
Powoli zsunąłem się po ścianie, zdając sobie sprawę, jakim dupkiem
jestem w oczach Patience. W oczach, tej którą kocham nad życie.
Dlaczego, dlaczego musiałem być taki głupi. Co ja odpierdalam. Nigdy nie
czułem czegoś takiego, to ją kocham, kochałem i będę kochać. Nic i nikt
tego nie zmieni. Nigdy nie przestanę.
<<oczami Patience>>
Ciekawe, czy życie zawsze musi być takie trudne. Jeden czyn, może
posądzić o wszystkim. Nie przestałam kochać Louisa. Nie wierzę, że
kiedykolwiek mogłabym przestać go kochać. Niestety, zranił mnie. Złość
nie mija, pogłębia się. Nie będę potrafiła nienawidzić go, ale będę
umiała ignorować jego istnienie.
<<oczami Louisa>>
Powoli spróbuję to naprawić. Znowu odbudować to co było między nami. I co najważniejsze, wzmocnić to.
- Witajcie kochani. Właściwie jestem tutaj żeby coś wyjaśnić- odezwałem
się do fanów, którzy już zagościli na moim twitcamie- kocham Patience.
Incydent, o którym wiecie, to był tylko efekt mojej głupoty. Byłem
pijany, nie pamiętam prawie niczego z tamtego wieczoru. Nie wiem
dlaczego Santa to zrobiła. Ja po prostu uważam się za kompletnego dupka.
Nie powinienem był zrobić tego, co zrobiłem. Alkohol namieszał mi w
głowie. Pat, jeśli to oglądasz, to wiedź, że cię kocham. KOCHAM CIĘ
JABŁECZNIKU. Nigdy nie przestałem i nie zamierzam.
Nie wytrzymałem i zacząłem płakać. To było zbyt trudne.
- Jeśli ktoś jeszcze mnie nienawidzi, to mu się nie dziwię, jestem
totalnych dupkiem.- po moim policzku spłynęło kilka łez- tyle miałem do
powiedzenia. Nawet jeśli to nie miało żadnego sensu, dziękuję za uwagę.
Do zobaczenia.
Wyłączyłem okienko z twitcamem, łudząc się, że Pat to
zobaczyła. Myliłem się. I byłem tego w pełni świadomy. Gdyby Pat
siedziała w sieci, słyszałbym muzykę. Zawsze słuchała muzyki kiedy się
dołowała, nigdy na słuchawkach, zawsze głośno.
<<oczami Patience>>
Bijąc się z milionem myśli, słysząc kilka głosów za i przeciw,
postanowiłam zejść na dół. Louis, po pół godzinnym dobijaniu się do
drzwi zrezygnował i zostawił karteczkę z zaproszeniem na domową kolację.
Cicho siadłam przy blacie i zaczęłam przyglądać się gotującemu
Louisowi. Uwielbiałam, kiedy był tak na czymś skupiony. Wyglądał wtedy
niesamowicie. Ja, ubrana w za szeroką bluzę i stare dresy, wyglądałam
jak idiotka i chociaż on ubrany był podobnie, to mogłam się przy nim
schować.
<<oczami Louisa>>
Usłyszałem ciche
dreptanie i odwróciłem lekko głowę, żeby się upewnić. Tak, Patie
przyszła. Nie zignorowała mnie, to chyba plus. Puściłem radio, jak się
okazało leciała akurat lista romantycznych piosenek. Zbieg okoliczności,
który chyba chce mi pomóc.
- Spaghetti, hah, jak w Zakochanym Kundlu- odezwała się cicho.
- Jeśli chcesz, możemy zamówić chińskie żarcie, albo pizze.
- Nie, jest okej, lubię kiedy jesteś romantyczny.
- To znaczy, że jak na razie jest na moją korzyść?
- Tak, i… dziękuję. Kiedy weszłam na Internet zobaczyłam, że twoje
fanki huczą, zapytałam o co chodzi, pokazały mi ten twitcam i… uważam,
że to urocze. I chciałam tylko powiedzieć, że nie potrafię cię
nienawidzić. To dla mnie niemożliwe.
- Pat, ja naprawdę strasznie żałuję, przepraszam.
- Ja też żałuję, przepraszam za to co powiedziałam, kierowały mną emocje.
- Nie masz za co przepraszać, ja też bym to powiedział będąc tobą.
Patien rzuciła mi jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów, po czym spojrzała na stół.
- Nakryć?
- Nie, nie będziemy jedli tutaj- odpowiedziałem
Z powrotem siadła i ze zdziwioną miną na mnie spojrzała.
- To przecież, nie będzie zwykła kolacja, to by było zbyt banalne – powiedziałem z lekkim uśmiechem.
- Nie wiem. Mam się bać… ?
- Nie masz czego, zapewniam Cię.
Zaśmiała się, i spojrzała w okno.
- Kolacja gotowa- włożyłem danie na talerze- zapraszam za mną.
Otwarłem drzwi od tarasu, przepuściłem Pat i położyłem jedzenie na stoliku.
<<oczami Patience>>
Spaghetti Louisa jest niesamowite. Widać jak bardzo żałuje tego co
zrobił. Byłam chyba za ostra. Nie powinnam aż tak źle, go potraktować.
Sama zrobiłam po pijaku wiele głupstw. Gorszych od tego co zrobił Louis.
- Gotowa na kolejną część wieczoru?
- Oczywiście- uśmiechnęłam się, wstałam, a następnie złapałam Louisa pod ramię- Prowadź.
<<oczami Louisa>>
Mam nadzieję, że to co wymyśliłem spodoba się Pat. Nie chcę kolejnej
gafy, na swoim koncie. Wiem, że to będzie spełnienie jej marzenia. Oto
mi chodzi.
- Już niedaleko, teraz wystarczy, że zamkniesz czy. Zaufaj mi.
Spełniła moją prośbę, po czym prowadziłem dalej. Przeszliśmy przez
furtkę w płocie, i znaleźliśmy się na dróżce prowadzącej do lasu.
- Uważaj, żeby się nie potknąć.
Nareszcie doszliśmy na miejsce.
- Możesz otworzyć oczy – powiedziałem i szeroko się uśmiechnąłem.
<<oczami Patience>>
Otwarłam oczy i to co zobaczyłam, ucieszyło mnie niesamowicie. Staliśmy
na środku polany, przy strumyczku. Na drzewach porozwieszane były
lampki, a przy strumyku ustawione świeczki. Na składanym stoliczku
leżało małe radio i dwa lampiony.
- Louis- rzuciłam mu się w ramiona.
- Podoba ci się? Jeśli byś nie przyszła, to przyniósłbym cię tu śpiącą.
-Hah, dziękuję ci.
- Mogę poprosić do tańca?- zapytał mnie Tomlinson
- Jasne… skarbie – uśmiechnęła się nieśmiało.
Rzucił mi jedynie czarujący uśmiech.
<<oczami Louisa>>
Właściwej chwili nie trzeba wyczekiwać, trzeba ją samemu stworzyć.
Pocałowałem ją. Ona to odwzajemniła, a to chyba znaczy, że nie jest na mnie strasznie zła.
- Puścimy lampiony?- zapytała mnie z iskierkami w oczach
- Oczywiście- odpowiedziałem i podeszliśmy do stolika.
Zamówiłem te lampiony specjalnie na tą okazję. Ten z moim imieniem był w
marchewki, a ten z imieniem Patience był w jabłka. Kiedy to zobaczyła,
uśmiechnęła się i spojrzała na mnie.
-Ty i twoje pomysły- zaczęła się śmiać, a ja jej zawtórowałem.
Zaświeciliśmy lampiony, po czym puściliśmy je do góry, ja z imieniem
Pat, a ona z moim. Scena jak z romansidła. Patien przyglądała się jak
lecą, a poszedłem zgasić świeczki i wyłączyć lampki. Wyjąłem latarkę z
kieszeni, wziąłem Pati za rękę i wróciliśmy do domu.
- Wypożyczyłem twój ulubiony film, idę zrobię popcorn, co chcesz do picia?
- Cokolwiek, ja w takim razie włączę film.
- Okeej.
Wziąłem dwie szklanki i colę. Włożyłem opakowanie z kukurydzą do
mikrofalówki i przyglądałem się ludziom po drugiej stronie ulicy. Byli
tak zaoferowani codziennymi obowiązkami, że prawie się nie zauważali,
niczym roboty zaprogramowane do pracy. Zauważyłem panią Green, krągłą
staruszkę, która zawsze się uśmiechała. Szła z zakupami i patrzyła na
ludzi, którzy chodzą ze skupionymi twarzami. Moje przemyślenia, przerwał
mi dźwięk mikrofalówki.
Otwarłem drzwi przez które mogłem przejść z
kuchni do salonu i zobaczyłem Pat walczącą z kanapą. Położyłem wszystko
na stoliku i pomogłem jej. Usiadła na kanapie i wzięła do rąk miskę, a
ja zabrałem pilota i uruchomiłem film. To był jeden z ulubionych
horrorów mojej dziewczyny.
<<oczami Quennie>>
- Hahaha, ja z wami więcej do kina nie idę – powiedziałam i udałam obrażoną.
- Hę? A my kochamy chodzić z tobą do kina – Zayn pokazał szereg białych ząbków.
- Malik, weź nie pierdol
- Pff.
Ty weź idź z takimi debilami do kina. Wiocha na pół miasta, a że są
sławni to wiocha na cały świat. Z nimi chyba nie da się inaczej.
- Za tydzień jest noc horrorów, Harry, chyba pójdziesz z Qu, no nie?- powiedział Niall i zaczął zabawnie ruszać brwiami
- No pewnie, że pójdziemy, prawda? – zapytał chłopak
- Mnie się pytasz?- zrobiłam głupkowatą minę
- Nie, krasnala za tobą – powiedział z ironią.
- To w takim razie śpij z tym krasnalem.
- Uuuuuu- zabuczał Zayn
- Wiesz, że żartowałem- odezwał się Hazza
- Ty też, wiesz że żartowałam- zaśmiałam się
Powoli doszliśmy do domu.
- A teraz cicho, oni już chyba śpią- powiedziałam do chłopaków
Weszliśmy do domu, ale jak to na chłopaków przystało ich cicho, to nie cicho. No nic.
- Głośniej się nie dało?- zapytałam szeptem.
- Ja też będę musiał być dzisiaj cicho?- zapytał mnie Harry
Zignorowałam to i weszłam do salonu. Gwałtownie się zatrzymałam i cofnęłam.
- Chodźcie tu, ale na serio cicho.
Miny chłopaków też były zaskoczone. Przytuleni Louis i Pat, to znak że
nam się udało. Uśmiechnęłam się i przeszłam do kuchni. Wlałam do
szklanki mleka, po czym poszłam po schodach na górę. Położyłam szklankę
na szafce i powolnym krokiem udałam się pod prysznic.
-Ej, Que, mogę? – przy drzwiach łazienki pojawił się Styles.
- Harry, pojebało cię? Nie.
- Ale czemu?
- Mam odrobinę prywatności. Foch?
- Nie, bo cię kocham.
- Aww, słodki jesteś, ale i tak nie możesz wejść
<<oczami Nialla>>
Zazdroszczę Que i Harremu. Chociaż ‘kłócą’ się o takie bzdury, to kiedy
tylko na nich spojrzysz, widzisz jak bardzo do siebie pasują. Tak
bardzo chciałbym, żeby Katie była przy mnie. Żebym mógł się do niej
przytulić, powiedzieć jak bardzo ją nadal kocham.
<<oczami Quennie>>
- Robimy twitcama- odezwał się Harry
- Ty się chyba naćpałeś, bo gadasz głupoty.
- Nie, jestem normalny, pokażemy jak niezwykła jesteś.
- Misiek, jesteś kochany, ale oni nienawiść do mnie mają zapisaną na twarzy.
- Jak na razie nie wiedzą, że jesteśmy razem, to dla nich tylko plotki.
- Hahahaha, dlatego chcą mnie zabić?
- Nie przejmuj się tym, to tylko takie gadanie.
- Ehe, niech ci będzie.
Hazza pocałował mnie w policzek i uśmiechnął się do mnie tym ‘Hazzowym’ uśmiechem.
Mój chłopak włączył stronę. Wzięłam głęboki oddech i byłam gotowa.
- No cześć kochani- odezwał się Hazza
- Hej- powitałam ich i nieśmiało pomachałam dłonią.
Harry odpowiadał na zadane pytania, pozdrawiał, mówił i składał życzenia, a ja czasami się odzywałam.
Wzięłam mojego iPhona i włączyłam muzykę. Zaczęliśmy wykonywać różne
zabawne ruchy, czego pod żadnym pozorem nie można było nazwać tańcem.
Chłopak objął mnie, po czym uśmiechnął się do fanek.
- Mam tylko nadzieję, że zrozumiecie. Chciałem tylko powiedzieć, że to pod żadnym pozorem nie likwiduje Larrego.
Directionerki przyjęły to dosyć spokojnie, ale nie wiedziałam czy to
nie jest cisza przed burzą. Pobyliśmy tam jeszcze jakiś czas, potem
pożegnaliśmy się.
- Mówiłem, że nie będzie źle – Styles się uśmiechnął.
- Taa, miałeś rację. Ale tylko tym razem.
Pocałował mnie, a ja mu oddałam. Na tym skończyliśmy, bo i mi i jemu chciało się spać.
_______
Hej, hej :) Szybko skończył się wątek kłótni Louisa i Pat, ale możecie być pewni, że do końca b ędzie mnóstwo gorszych sytuacji, niż ta między nimi : 3 Dziękujemy, za te 15 komentarzy pod ostatnim rozdziałem.
+ Nasze twittery:
@Jellula i
@AnaDziula
++ Nasz drugi blog, niebawem pojawi się pierwszy rozdział:
*klik*
+++ Ask. fm na którym możecie zadawać pytania:
**klik**
16280 wejść.